Masa izolacyjna, czyli rezerważ, nie dopuszcza barwnika do tkaniny. Najstarsze, mechaniczne techniki rezerważowe polegały m.in. na wiązaniu supełków albo zawiązywaniu w tkaninie kamyków. Inna, również dawna technika bazuje na izolujących właściwościach wosku lub skrobi, które blokują dostęp barwnika do tkaniny. Z kolei chemiczny rezerważ polega na wykorzystaniu odpowiednio spreparowanych substancji, które oddziałują na barwnik, m.in. rozkładają go, zanim zdąży przeniknąć do włókiem. Często też masa jest przyrządzona w taki sposób, że łączy działanie kryjące i chemiczne.
W modrodruku wynik pracy w dużej mierze zależał od jakości masy izolacyjnej nazywanej papem. Dlatego prawie każdy farbiarz miał własny, tajny i pilnie strzeżony przepis na pap. Jeden z końca XVIII w. wygląda tak:
1 funt kaolinu
12 funtów ałunu
6 łutów witriolu
6 białek kurzych
20-24 łuty kleju z maki pszennej (orkiszu) rozmieszanego na gorąco
12 łutów terpentyny
Słowaccy farbiarze przygotowywali pap mieszając z wodą i gotując następujące składniki:
60 części białej glinki malarskiej
18 części gumy arabskiej
9 części octanu ołowiu
9 części siarczanu ołowiu
12 części siarczanu miedzi
1 części tłuszczu i ½ części ałunu
Poza wymienionymi składnikami pap mógł zawierać także: mąkę pszenną, wosk pszczeli, ocet, wódkę, klej z rybich pęcherzy, olej kostny, żółć cielęcą i inne substancje o działaniu zagęszczającym, spajającym, absorbującym lub wytrawiającym. Skład papu zależał od stężenia barwnika oraz koloru wzoru, który miał pojawić się na tkaninie po wypłukaniu.
Następnym etapem procesu produkcji modrodruku jest farbowanie w indygu, które przebiega w kipie, czyli kadzi z barwnikiem. Niegdyś najchętniej używano kadzi drewnianych, w których roztwór zyskiwał najlepsze właściwości. Rzadziej używane były kipy z miedzi i żelaza, gdyż metale reagowały z barwnikiem niekorzystnie wpływając na jego kolor. Później farbiarze zaczęli używać kip betonowych, wpuszczanych w podłogę pracowni. Kadzie farbiarskie mają potężne rozmiary, ich średnica to 1–1,5 m, a głębokość nawet 2,5 m. Pojemność kipy była związana z właściwościami chemikaliów, które musiały mieć wolną przestrzeń na dnie, aby nie osadzały się na tkaninie.
Podstawowym składnikiem w kipie jest indygo. Modrodruki zawdzięczają swoją nazwę i karierę naturalnemu indygu pochodzącemu z tropikalnego indygowca barwierskiego (Indigofera tinctoria L.), którego właściwości farbiarskie znane są od kilku tysięcy lat. Poprzez fermentację soku z łodyg i liści rośliny, podczas której w kontakcie z powietrzem wytrąca się osad, uzyskuje się niebieski barwnik. Naturalny barwnik miał postać ziarenek lub bryłek, był lekki i bezwonny. Najlepsze indygo pochodziło z Bengalu, Jawy, Gwatemali i zawierało 40-60% czystego barwnika. W Europie niebieski barwnik otrzymywano z urzetu barwierskiego (Isatis tinctoriaI L.), który zawiera zdecydowanie mniej barwnika niż indygowiec. Urzet uprawiano we Francji, Niemczech i Holandii.
Przed przygotowaniem kipy bryłki indyga rozcierano w kotle z wypukłym dnem za pomocą żelaznych kul wrzuconych do środka. Kule tocząc się po dnie kruszyły barwnik, który łączył się z dolewaną do naczynia ciepłą wodą. Potem do roztworu dodawano roztwór siarczanu żelaza lub kwas siarkowy i gaszone wapno. Taką mieszaninę zostawiano na kilka godzin. Według starej receptury modrodrukarzy ze Starej Lubowli na 1000 l wody dawano:
5 kg indyga
4,5 kwasu siarkowego
5 kg wapna
Z podanych składników powstawała żółtozielona, „brudna” ciecz (biel indygowa), która staje się niebieska w zetknięciu z powietrzem. Farbiarze pamiętali, żeby do świeżego roztworu dodać trochę starej farby – „starej kwaśnej wody”, aby wzmocnić kluczowy proces zakwaszania roztworu. Farbowanie w kipie polega na zanurzaniu w niej płótna i wyciąganiu go na powietrze, podczas którego indygo utlenia się, staje się nierozpuszczalne, odporne na pranie i oddziaływanie światła. Częste pranie nie tylko nie wypłukuje barwnika, ale wręcz pogłębia jego odcień. Takim właśnie efektom farbowania w kipie modrodruk zawdzięcza swoją urodę i powodzenie. Najlepsze rezultaty dawało farbowanie w „zimnej kipie”; wielokrotnie powtarzany proces utleniania indyga utrwalał barwnik na tkaninie. Farbowanie w „gorącej kipie” trwało krótko, ale barwnik nie utrwalał się na tkaninie zbyt dobrze.
Zafarbowanie nie kończyło chemicznych procesów podczas powstawania modrodruku. Tkaninę należało wypłukać w roztworze kwasu siarkowego, który usuwał pap.
Należy wspomnieć, że różne domieszki do papu zmieniały jego właściwości i miały wpływ na kolor wzoru, np. przy drukowaniu na żółto do masy dodawano octan ołowiu. Wielobarwne wzory uzyskiwano także przez modyfikowanie składu barwnika w kipie oraz stosowanie odpowiednich płukanek, np. kolor pomarańczowy powstawał, gdy zafarbowane w kipie, wysuszone płótno wkładano do mocnego roztworu dwuchromianu potasu.
Justyna Masłowiec